"Rodzina - tu powstaje człowiek" V. Satir
Już 1967 roku K.C. Hutchin pisał „mąż nie powinien robić z żony ani ładnej laleczki ani tym bardziej niewolnicy domowej. Powinien ją traktować jako w pełni rozwiniętą osobowość, jako istotę tak samo inteligentną jak i on. Żona powinna mu być partnerem w życiu, jak też partnerem przez całe życie”[1]. Pogląd wyrażony przez tego mężczyznę jest symbolicznym wyrazem pragnienia znacznej części zdrowo ukształtowanej populacji męskiej, by kobiety rozwijały własną tożsamość, współuczestnicząc wraz z mężczyzną w rozwijaniu związku dwojga osób dążących do osobistej transcendencji. To jak kobieta i mężczyzna w relacji, będą realizowali swoje role, zależy od ich modeli myślowych, ale też od promowanych wzorów takiej relacji, które są wytworem kultury. Relacja kobiety z mężczyzną będzie źródłem szczęścia i radości gdy oboje zakwestionują kulturowe i rodzinne modele myślowe o związku hierarchicznym, na rzecz tworzenia partnerstwa dwóch osób, z intencją rozwoju osobistego potencjału. Kluczowym elementem by stworzyć szczęśliwy związek oraz rodzinę, która jest źródłem siły i radości życia, jest autonomiczna umiejętność zakodowania w systemach mózgowych nowych modeli myślowych partnera wraz z nowymi schematami reakcji które są utożsamiane z miłością, bliskością, zaufaniem, zaangażowaniem, wzajemną troską.
Istniały czasy, jak donoszą historycy, gdy mężczyzna i kobieta potrafili darzyć się uczuciem miłości, P. Burney zauważa „po okresie homeryckim pozostało nam wyobrażenie o związkach małżeńskich opartych na wzajemnej czułości”[2]. „W społeczeństwie rzymskim znane były z pewnością uwznioślone formy miłości małżeńskiej, jak o tym świadczą rozmaite utwory, których uhonorowaniem jest wzruszająca, przekazana przez Owidiusza opowieść o Filemonie i Baucis”[3]. Historia relacji kobiety z mężczyzną to historia pozytywnych jak i negatywnych wzorów budowania związków, jednak każdy kto pragnie zaznać szczęścia w relacji z partnerem zidentyfikuje się ze słowami P. Burney’a „jedynie miłość – zdolna jest dopełnić istotę ludzką jako taką poprzez zetknięcie jej z innymi istotami. Pełny człowiek zatem to taki, który kocha i jest kochany”[4]. Filozof Teilhard de Chardin pisze „wydaje mi się kwestią bezsporną, że mężczyzna, nawet jeśli odda się jakiejś sprawie lub jakiemuś Bogu, nie osiągnie prawdziwej dojrzałości ani nie zazna duchowej pełni dopóki nie podda się jakiemuś wpływowi uczuciowemu, który uwrażliwi jego inteligencję i pobudzi, przynajmniej na początku, moce miłości. Tak samo człowiek nie może żyć bez światła, tlenu czy witamin, podobnie mężczyzna, żaden mężczyzna i żaden człowiek nie może obejść się bez Tego Co Kobiece”[5], podążając tokiem myślenia filozofa, żadna kobieta, żaden człowiek nie może się obejść bez Tego Co Męskie.
Pragnienie miłości determinuje zachowania niemalże wszystkich ludzi, bez względu na ich wiek. Jednostkowym osobom, w każdej epoce udawało się zbudować relacje, które były źródłem szczęścia i wzajemnego szacunku. Jednak zdecydowana większość osób cierpi z powodu trudności i kłopotów, które pojawiają się gdy mija faza zakochania, lub gdy na świat przychodzą dzieci. Rola kobiet i mężczyzn w relacji jest społecznie określona, praktycznie każda istota zamieszkująca określony region, potrafi sprecyzować jakich zachowań oczekuje się od kobiety - żony, a jakich od mężczyzny - męża. Nieświadomie ludzie identyfikują się z tymi powszechnie głoszonymi stereotypami, kultywując archaiczne wzory zachowania, wyniesione z rodzinnego domu i właśnie ta bezrefleksyjna identyfikacja z wzorami tradycyjnego pełnienia ról w rodzinie, a wyobrażeniami czy marzeniami zbudowanymi często na fikcji literackiej, bądź filmach o idealnym związku, jest źródłem trudności, kłopotów relacyjnych i rozwodów.
Ciekawe zalecenie sformułował w 1969 roku K. C. Hutchin „otóż mężowie powinni zdać sobie sprawę z jednego: jeśli oni nie będą się troszczyć o zdrowie swoich żon, to nie zrobi tego nikt inny, bo o ile kobieta ściśle przestrzega przepisów zdrowotnych w stosunku do swojego męża i rodziny, to nigdy nie uważa, żeby te same zasady mogły dotyczyć jej samej”[6]. (…) „Dla niektórych kobiet zawiedzenie się na mężu, który nie dba o nią, wystarcza do wywołania schorzenia psychicznego, mogącego przybrać postać fizyczną. (…) Objawy te nie są urojone. Raczej podświadomość zaostrza objawy, od których pacjent naprawdę cierpi. Mogą przybierać one postacie depresji nerwowej, zawrotów głowy, ogólnego osłabienia, bólu w piersiach, bólów głowy, omdleń, kołatania serca lub zadyszki, ponieważ liczne i różnorodne są objawy fizyczne, które wynikają z zaburzeń emocjonalnych”[7]. J. Rostowski pisząc o relacji kobiety i mężczyzny zauważa, iż dawniej „wzajemne relacje między parterami mogły przebiegać bez miłości, bez czułości, w sposób zupełnie obojętny, pod warunkiem, byle tylko nie wywołać skandalu”[8]. P. Burney dodaje „zwykle kobiety oddają się raczej przez słabość niż z miłości, stąd na ogół mężczyźni zuchwali odnoszą więcej tryumfów niż inni”[9]. H. Markiewiczowa charakteryzując relację z lat wcześniejszych, zauważa: „obraz kobiety w XIX wieku, to los kobiet ciężko pracujących na utrzymanie rodziny i konsekwentnie upokarzanych, żyjących w poniżeniu, w cieniu kolejnych mężowskich kochanek, kobiet, które niejednokrotnie odczuwały „fizyczną męską władzę”. Ta fatalna sytuacja kobiet i męska władza wynikały m.in. z poddania się losowi, bierności, z tradycji ciągnącej się od wielu lat podejmowania decyzji za niewiasty. Wynikała również z nierówności kobiet wobec prawa stanowionego przez mężczyzn zainteresowanych utrzymaniem dotychczasowego status quo”[10]. I. Jablonka dodaje „w czasach zdominowanych przez mężczyzn kobiety cieszyły się pozorami wolności, kiedy udawało im się uciec spod władzy małżeńskiej lub utrzymać na szczycie hierarchii społecznej. Emancypację zyskiwały dzięki wdowieństwu, wstąpieniu do klasztoru, zasiadaniu na tronie, broni – lub talentowi”[11].
O współczesnym modelu partnerskim J. Rostowski pisze tak: „obecnie ludzie w ogóle, a zwłaszcza sami małżonkowie, widzą w małżeństwie przede wszystkim teren zaspokojenia swoich potrzeb psychicznych, a w tym głównie potrzeb o charakterze uczuciowym”[11].
Szczęśliwa rodzina, szczęśliwa żona, szczęśliwy mąż, szczęśliwe dziecko, każdy pragnie żyć w rodzinie w której pozytywny afekt emocjonalny, potocznie zwany miłością, połączony z pozytywną intencją wobec partnera i dzieci, czyni codzienne życie źródłem radości, wzmacniając poczucie bezpieczeństwa, aktywując zaufanie do bliskich, stając się źródłem siły by rozwijać swój unikatowy potencjał. Odrzucenie patriarchalnych kodów kulturowych dominacji nad współmałżonkiem, aktywuje zmianę w sposobie w jaki kobieta żona i mężczyzna mąż, mogą budować relacje dwóch autonomicznych, dojrzałych i szczęśliwych dorosłych.
Bibliografia
[1] Hutchin K.C. (1976) Żona też człowiek. Warszawa: Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich, s. 44.
[2] Burney P. (1993) Miłość. Wrocław: Wydawnictwo Siedmioróg, s. 5.
[3] Ibidem, s. 5.
[4] Ibidem, s. 27.
[5] Ibidem, s. 28.
[6] Hutchin K.C. (1976) Żona też człowiek. Warszawa: Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich, s. 12.
[7] Ibidem, s. 11-12.
[8] Rostowski J. (1987) Zarys spychologii małżeństwa. Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe, s. 7.
[9] Burney P., s. 11.
[10] Markiewiczowa H. (2000) Wizerunek kobiety II połowy XIX w. w prasie warszawskiej (w:) Jakubiak K. (red. nauk.) Partnerka, Matka, Opiekunka, status kobiety w dziejach nowożytnych od XVI do XX wieku. Bydgoszcz: Wydawnictwo Uczelniane Wyższej Szkoły Pedagogicznej, s. 244.
[11] Jablonka I. (2021) Facet przyzwoity. Warszawa: CoJaNaTo Blanka Łyszkowska, , s. 121, 122
[12] Ibidem, s. 8.